Moja historia
- Co zrobiłaś, że znalazłaś się aż tutaj? - Wyobraź sobie co chcesz. Zrobiłam to wszystko. (Transylvania, Tony Gatlif)
Time to Relax. Rolexowe złoto, blady róż i ochra. Mój dziennik. Pierwszy od lat. Pisać zaczęłam jesienią 2021 roku. Pozdrowienia z depresji. Później dołączyły "poranne strony" z Drogi Artysty. Dzisiaj, w ostatni dzień stycznia 2023 piszę pierwszy post.
Uporządkować myśli. Wzmocnić pewność siebie. Przekonać się, że potrafię regularnie pisać. Tego chcę. Odkopać autentyczność. Pozwolić sobie na radość i bezpieczeństwo. Tego mi brakowało. Przez ostatnie 38 lat. Potrzrebuję zrzucić. Presję i pokłady strachu, które w sobie noszę. Nie chcę się uciszać, tłumić i kontrolować.
GORSET PODSZYTY WSTYDEM
Moje życie to gorset oczekiwań podszyty wstydem. Czuję jak mocno we mnie wrósł. Ściągam powoli. Ból i ulga. Logiczna sprzeczność, ale nie w świecie emocji. Zawiodłam. Nie zostałam naukowczynią, ani psycholożką. Pracuję na pół etatu prasując ubrania. Czy stać mnie było na więcej? Intelektualnie - tak. Emocjonalnie - nie.
Zaczęłam według planu. Podstawówka. Liceum. Egzystencjalny nihilizm, z którego nigdy nie wyrosłam. Plan nie wypalił. Zamiast zdawać na psychologię, wybrałam filozofię. W poczuciu braku sensu, bez celu i podstawowych wartości, chętnie słuchałam cudzych rozwiązań. Najchętniej Kierkegaarda. Zabrakło mi odwagi, żeby szukać pocieszenia w Bogu. Wybrałam alkohol. Potem rozwiedli się rodzice, umarła Lenka, a miłość, od której współzależało moje życie, znalazła inną miłość.
BYŁAM POMIĘDZY
Przestałam jeść i spać. Snułam się po mglistym Krakowie. Przy życiu trzymały mnie papierosy i głos Pattona na słuchawkach. Byłam pomiędzy. Nie miałam siły na klejenie życiowej mozaiki. Rozpadłam się.
Czasami boli tak bardzo, że ciało nie jest w stanie wytrzymać i odcina świadomość. Czasami mu w tym pomagamy. Alkohol przestał wystarczać. Poszłam w intelektualizację. Zaczął się kolejny semestr. Nowe przedmioty, w tym filozofia wschodu. Żeby przestać czuć, zaczęłam się uczyć. Hinduizm i buddyzm. Pod koniec roku dostałam się na drugi kierunek - indologię. Sanskryckie deklinacje wypełniły moją przestrzeń. Tak wygrałam stypendium i wyjechałam do Indii.
Nie zatrzymałam się na refleksję, nie zapytałam: "po co?", nie świętowałam sukcesów, ani nie wyznaczałam celów. Wybrałam jak chciałam, ale w ramach podręcznika. Odgórnie narzuconych, akademickich zasad, które wpajano mi od dziecka. To pewnie dlatego, gdy postanowiłam rzucić studia, byłam pewna, że zostałam czarną owcą. Powodem do wstydu. Nieudacznicą. Jednocześnie, pierwszy raz w życiu, poczułam się wolna.
BLIŻEJ SIEBIE
Spakowałam plecak i pojechałam w góry. Zatrzymałam się w Gamru. Małej podhimalajskiej wiosce, gdzie znalazłam buddyjską szkołę malarstwa w tradycji tybetańskiej. Zostałam w niej na trzy miesiące. Wtedy byłam najbliżej siebie. Szczęśliwa, jak nigdy przedtem.
Później zaczął się zjazd. Musiałam wrócić do Polski i nie miałam pojęcia, co dalej. Byłam “pyłkiem dmuchawca na czarnych łąkach świata”. Było źle. Bezbronna, jak ślimak bez skorupki, znalazłam oparcie w chłopaku. Dzisiaj już wiem, że pokierował mną mechanizm, którego wtedy nie byłam świadoma. Przeprowadziłam się do Belgii i wyszłam za mąż. Wiele przeszliśmy, ale przetrwaliśmy i teraz dorastamy razem.
TERAPIA
Przyszedł niespodziewanie. W trakcie pandemicznej izolacji. Kryzys. Zamknięto szkołę, do której chodziłam na grafikę i musiałam zostać w domu. Wtedy wyszły. Ze wszystkich ścian. Jak troglodyci z podziemi. Złe myśli, palące fale toksycznego wstydu, oceniające głosy mojej głowy i napęczniała od lęku pustka. Gdy nie miałam już nic do stracenia zgłosiłam się na terapię. Było ciężko. Takie podróże wymagają odwagi. Czasem trzeba się zatrzymać. Stanąć za sobą i stać tak długo, aż wszystko inne sobie pójdzie.
DWA LATA PÓŹNIEJ
Dzisiaj, dwa lata później, patrzę na puchate płatki. Pierwszy śnieg tej zimy. Czuję spokój. Taki kojący, wypełniony ciepłem. Odpuściłam dużo. Zostałam ja, moja mała dziewczynka, dorosła kobieta i wewnętrzny rodzic, którym uczę się być. Wszystkie my w szklanej kuli. Na zewnątrz zamieć. Przemek głaszcze mnie po głowie, a ja czuję, że wreszcie jestem na dobrej drodze. Wracam do siebie.
Comments